Fot. Samuel Clegg, domena publiczna, Mechanics Magazine/Wikmedia Commons
Na wyemitowanym przez Bank Anglii banknocie pięćdziesięciofuntowym można zobaczyć portrety dwóch mężczyzn i urządzenie mechaniczne z kołem i dźwignią. Dżentelmeni to Matthew Boulton i James Watt, a urządzenie to ich wspólne dzieło – maszyna parowa. Części do niej wytwarza odlewnia w Birmingham – Soho Foundry. Rewolucję przemysłową napędzają jednak nie tylko budowane w niej maszyny, ale też rodzące się tutaj idee.
Dla brytyjskiej rewolucji przemysłowej odlewnia w Birmingham jest tym, czym kalifornijska dolina krzemowa dla rewolucji informatycznej. Tutaj spotykają się najwięksi innowatorzy i inwestorzy tego czasu. Należą też do nich pionierzy gazownictwa – Wiliamem Murdoch i Samuel Clegg. Pierwszy jest autorem pomysłu na odgazowanie węgla, a prace drugiego przyczyniają się do upowszechnienia tej technologii.
Mają wspólną pasję, a ich zdolności zdają się dobrze uzupełniać – Murdoch to eksperymentator, a młodszy Clegg ma żyłkę przedsiębiorcy. Dżentelmeni nie stworzą jednak zgranego duetu jak Boulton i Watt, ale będą wręcz konkurowali ze sobą. Samuel Clegg rozpoczyna pracę w odlewni w 1798 roku. Jako młody inżynier asystuje Murdochowi w pierwszych eksperymentach z oświetleniem zakładu przy pomocy gazu. Jest zachwycony możliwościami nowej technologii i chce jej poświęcić swoją karierę.
Korzystając z doświadczenia z tej współpracy, Clegg postanawia konkurować ze swoimi pracodawcami. Ma dwadzieścia cztery lata i bezczelną nadzieję, że jako niezależny producent i instalator urządzeń do produkcji gazu poradzi sobie lepiej niż wielkie przedsiębiorstwo.
W 1805 roku rozpoczyna działalność jako wykonawca techniczny dla prywatnych gazowni. Na początek tworzy prototypową instalację w… domu swojej mamy. Już tego samego roku dostaje jednak pierwsze duże zlecenie i to od razu takie, które pozwala stanąć do konkurencji z byłym kolegą, twórcą gazowej technologii – samym Wiliamem Murdochem.
Obaj pracują nad oświetleniem fabryk bawełny. Clegg w Sowerby Bridge niedaleko Halifaxu, a Murdoch w Salford. Clegg pracuje dniem i nocą, by w końcu osiągnąć sukces. „Jego” fabryka zostaje oświetlona dwa tygodnie wcześniej niż Murdocha. Clegg ma powody do radości – może przypisać sobie honor oświetlenia pierwszej w Anglii fabryki bawełny. Sprawdziły się też jego przypuszczenia – jak dowiadujemy się z listów, które Murdoch wysyłał do swoich pracodawców, przegrał wyścig, bo nie mógł doczekać się zamówionych z odlewni części.
Po tym osiągnięciu Samuel Clegg otrzymuje kolejne zlecenia. Oświetla liczne mniejsze i większe zakłady przemysłowe w okolicach Manchesteru. Najbardziej przełomowe w jego karierze zlecenie pojawia się rok później. W 1812 roku oświetla gazem zakład litograficzny w Londynie. Doskonale zrealizowana instalacja staje się wizytówką Clegga w stolicy Anglii.
Wkrótce dostaje zaproszenie do współpracy z dynamiczną londyńską firmą Chartered Gas Light & Coke Company. Stworzył ją drugi obok Murdocha pionier gazownictwa – Albert Winsor. Ma on fantastyczną, jak na owe czasy, wizję. Marzy o obsłużeniu wielu klientów poprzez sieć dystrybucji gazu, produkowanego w centralnej, miejskiej gazowni. Praktyczne doświadczenie Clegga jest mu niezbędne do stworzenia takiego zakładu i, co ważniejsze, sieci dystrybucji gazu.
Współpraca okazuje się owocna, choć nie pozbawiona przeszkód. Już w grudniu 1813 roku gaz z pierwszej gazowni publicznej oświetla most westminsterski. Jak w każdej dobrej historii nie może się jednak obyć bez nieoczekiwanych wypadków. W gazowni dochodzi do wybuchu gazu. Clegg zostaje lekko ranny, ale to nie koniec jego problemów. Pracownicy, obawiając się kolejnego wybuchu, odmawiają pracy przy lampach. Clegg, główny inżynier firmy, spędza pierwsze miesiące 1814 roku, wędrując po dzielnicy Westminster z drabiną i tyczką latarnika. Po tym incydencie nic już jednak nie powstrzymuje dalszej gazyfikacji ulic. Już wiosną tego roku gazowe latarnie rozświetlają niemal cały Westminster.
Clegg jest u szczytu kariery. W 1815 roku zastrzega szereg wynalazków. Jeden z nich może nie wydaje się najważniejszy, ale ma przetrwać erę gazu z węgla i towarzyszy nam do dzisiaj.
Jak zapisano w patencie numer 3 968 – pozycja trzecia – jest to
wskaźnik lub obrotowy miernik do pomiaru i rejestracji ilości gazu, który przechodzi przez rurę lub otwór, do ustalenia ilości zużytej przez określoną liczbę świateł lub palników. Jest to nic innego jak dobrze nam znany
gazomierz. Clegg patentuje też między innymi zbiornik gazu dla centralnej gazowni, który daje stałe ciśnienie w sieci. Oba wynalazki dają mu na zawsze miejsce w historii jako twórcy podstaw systemu dystrybucji gazu.
Dalszy rozwój jego kariery zawodowej nie jest jednak równie błyskotliwy. Nieporozumienia z pracodawcami, chybione inwestycje i zaangażowanie w ryzykowne eksperymenty z koleją atmosferyczną, odciągają go na prawie dwie dekady od gazownictwa.
Na ostatnie lata życia, powraca do tej intensywnie rozwijającej się branży, by robić to, co potrafi najlepiej – udoskonala zbiorniki na gaz i inne urządzenia, dzięki którym to paliwo może trafiać do domów i na ulice. Aż do śmierci w 1861 roku zgłasza kolejne patenty. Dzięki jego pracom gaz z sieci przesyłowej staje się szeroko dostępny, co odpowiada na wciąż rosnące potrzeby miast i ludzi. Gazowa rewolucja nabiera tempa.
Tutaj możesz dowiedzieć się więcej o
gazowych latarniach w Europie.