Gazowe światło wkracza do miast

W czasach, gdy ulice miast pogrążone były w mroku, a w domach płonęły świece, mieszkańcy miast z rezerwą podchodzili do nowej technologii oświetlenia gazem. Mieli ku temu dobre powody! Po pierwsze, gaz uzyskiwany z węgla był drogi. Jego produkcja wymagała inwestycji w gazownie miejskie i sieć dystrybucji. Po drugie, płomień gazowy wytwarzał nieprzyjemny zapach i sadzę. Nie przeszkadzało to w oświetlaniu ulic, ale mieszkania trzeba było regularnie wietrzyć i malować. Po trzecie, początkowo lampy gazowe dawały słabe światło.

Jak to się stało, że mimo tych trudności, oświetlenie gazem się upowszechniło?

Nowa technologia rozwijała się stopniowo. Gazowe paliwo budziło spore nadzieje, więc proces jego produkcji był intensywnie udoskonalany i z nowych gazowni płynął coraz czystszy gaz. Zawarte w nim pozostałości po węglu – śmierdzące i kopcące substancje, były oddzielane w systemie filtrów i płuczek.

biogram
William Murdoch

Syn szkockiego młynarza, który przegnał z miast ciemność.

przeczytaj biogram
Nagranie
Podcast: Pierwsze kroki w stronę… gazowego światła
00:00/00:00

Czas na przełom

W upowszechnieniu gazowego światła pomógł też niepozorny wynalazek przypominający woreczek z białej siatki. W 1885 roku austriacki chemik Karol Auer von Welsbach nasączył bawełnianą tkaninę związkami dwóch pierwiastków: toru i ceru. Po umieszczeniu nad palnikiem gazowym, ulegające utlenianiu sole pozwalały siateczce promieniować jasnym białym światłem. Charakterystyczny mleczny blask gazowych latarni zawdzięczamy właśnie temu zabiegowi. Teraz łatwiej było przekroczyć kolejną barierę, stojącą przed gazowym światłem – koszty użytkowania.

Jasne, gazowe światło nie przypominało niczego, czym dotychczas oświetlano mieszkania i ulice. Jego moc mierzono więc, porównując do ilości świec potrzebnych dla uzyskania zbliżonego efektu. Nie dość, że jedna gazowa lampa dawała mniej więcej tyle światła co dwanaście świec, to dzięki siateczce Auera miało ono bielszą barwę, bardziej zbliżoną do światła dziennego. Nic dziwnego, że mieszkańcy miast coraz chętniej instalowali takie oświetlenie, sieć rozbudowywano, dzięki czemu koszty gazu stopniowo spadały.

Karol Auer von Welsbach
Karol Auer von Welsbach

Niepozorny wynalazek

Karol Auer von Welsbach pracował na uniwersytecie w Wiedniu, gdzie badał pierwiastki chemiczne. Odkrył, że niektóre z nich świecą, podgrzane do wysokich temperaturach. Postanowił wykorzystać to zjawisko w swoim wynalazku – na siatkę z bawełny naniósł w precyzyjnych proporcjach sole pierwiastków toru (99%) i ceru (1%). Taka siateczka po nałożeniu na palnik gazowy, który ją podgrzewał, dzięki rozłożeniu soli do odpowiednich tlenków zaczynała świecić pięknym białym światłem. Ze względu na kształt i użyty materiał, wynalazek zwany był siatką, koszulką, a nawet… pończochą Auera.

Światło oznacza zmiany

Nowe źródło światła spowodowało wiele zmian w życiu domowym i społecznym. Dla jednych wieczory stały się dłuższe, można było spędzać je na lekturze lub w jasno oświetlonej operze. Dla innych czas pracy niemiłosiernie się wydłużył, bo przemysłowcy mogli uruchamiać fabryki, oświetlane nowym paliwem, także na nocne zmiany.

Choć gaz stopniowo taniał, to rodziny robotników wciąż było stać co najwyżej na łojową świecę. Dopiero wprowadzenie w uboższych mieszkaniach liczników gazowych na monety lub żetony, zmieniło tę sytuację.

Gaz na żetony

Sposoby płacenia za gaz zmieniały się podobnie jak formy jego wykorzystania. Jedno z najciekawszych rozwiązań to liczniki gazowe z automatem wrzutowym. Pod koniec XIX wieku było to powszechne i praktyczne rozwiązanie – gaz w mieszkaniu płynął tylko po wrzuceniu do automatu specjalnego żetonu. Żetony można było kupić w gazowni. Podobnie jak monety miały różne nominały i pozwalały korzystać z różnej ilości gazu. Klientom ułatwiało to rozliczenie – gaz dostawało się „na żądanie”, kiedy akurat był potrzebny, a w gazowni zniknął problem niespłaconych rachunków i pracochłonnego wyceniania zużytego gazu na podstawie przeliczania wskaźników gazomierzy przez inkasentów.

Zdobienia dla najbogatszych

Gazowe lampy, kinkiety i żyrandole wciąż jednak były adresowane głównie dla bogatych mieszczan. Były projektowane tak, żeby schlebiać ich gustom, które nie zawsze należały do najbardziej wyrafinowanych. Gazowe światło sączyło się więc często z wymyślnych konstrukcji, niestroniących od złoceń i kryształowych wisiorów.

Galeria eksponatów

Pamiątki historii

Gazowe oświetlenie odeszło już w mrok dziejów, podobnie jak wiele innych technologii rozwiniętych i porzuconych przez ludzkość. Latarnie gazowe bywają jednak nadal atrakcyjną ciekawostką w niektórych miastach. Ciepłe, białe światło płynące z baniek siateczki Auera było dawniej symbolem postępu, a dziś jest częścią dziedzictwa.

Ostatnie latarnie gazowe darzy się szacunkiem – w wielu miastach są utrzymywane nie tylko przez miejskie służby, ale i pasjonatów. Tak jest w Londynie, gdzie 1 490 z nich jest wciąż sprawnych. Znaleźć je można między innymi w dzielnicy Westminster – oświetlają Galerię Narodową, Katedrę Westminsterską i budynek brytyjskiego parlamentu. Latarnie utrzymują i konserwują latarnicy – pasjonaci z przedsiębiorstwa British Gas.

Latarnie gazowe oświetlają też najpiękniejsze miejsca w Pradze – Most Karola i Szlak Królewski. Imponująca latarnia na wysokiej kolumnie góruje nad placem przed zamkiem na Hradczanach. Jednak prawdziwą europejską stolicą gazowego światła jest Berlin. Obecnie działa tam nadal ponad 20 tysięcy gazowych latarni, choć sukcesywnie zastępowane są oświetleniem elektrycznym. Najciekawsze z nich można zobaczyć, spacerując po Parku Tiergarten. Na jednej z alejek ustawiono około 90 latarń, przeniesionych z wielu europejskich miast. Pojawiają się na nich nazwy takie jak: Dublin, Brugia, Zurych, Budapeszt czy Kopenhaga.

Most Karola w Pradze, CC-Chosovi
Most Karola w Pradze, CC-Chosovi
Artykuł
Gazowe latarnie w Europie

W wielu miastach Europy gazowe lampy nadal są ciekawymi, dobrze wyeksponowanymi atrakcjami turystycznymi.

przeczytaj artykuł

Latarnie w Polsce

W Polsce z gazowym światłem najbardziej kojarzy się Wrocław, gdzie na Ostrowie Tumskim świecą 103 gazowe latarnie. To ledwie niewielka pozostałość po systemie gazowego oświetlenia, w którym działało niegdyś ponad 12 tysięcy latarni.

W wielu miastach pozostały też pojedyncze latarnie. Niektóre wciąż działają, a po innych zostały tylko ślady i fragmenty. Wtopione w krajobraz i ukryte są gratką dla pasjonatów i ciekawych świata odkrywców.

Latarnie na Agrykoli

Jeśli dzisiaj ktoś chciałby poczuć magię tamtych czasów, może ją odnaleźć na ulicy Agrykoli. Z okazji jubileuszu 150-lecia swojego istnienia, Gazownia Warszawska odrestaurowała tu zabytkowe latarnie gazowe i obecnie ta popularna aleja jest w całości oświetlona gazem.

Ulica Agrykola w Warszawie, Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons Ulica Agrykola w Warszawie, Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons

Latarnie w Sukiennicach w Krakowie

Zainstalowane w XIX wieku lampy gazowe do dziś można zobaczyć tuż przed Sukiennicami. Jeszcze do niedawna (gdyż obecnie lampy nie są już zapalane) sączące się z nich światło, wraz z dorożkami i hejnałem z wieży mariackiej, pozwalało odczuć magię starego Krakowa.

Sukiennice w Krakowie, źródło: CC4.0, Tomasz Lewandowski/Wikimedia Commons
Sukiennice w Krakowie, źródło: CC4.0, Tomasz Lewandowski/Wikimedia Commons

Latarnia w Niemodlinie

Odlana w żeliwie i ważąca ponad 700 kg, a przy tym finezyjnie zdobiona w liście akantu i smoki podtrzymujące klosze – tak wyglądała latarnia ustawiona w Niemodlinie w 1909 roku. Choć dziś nie zasila jej już gaz, to dołożono wszelkich starań, żeby uzyskać charakterystyczną barwę tego światła.

Zobacz inne wirtualne wystawy

Cookies

Serwis używa ciasteczek (cookies) – plików zapisywanych na dysku, w celu zapamiętywania informacji o korzystaniu z serwisu przez użytkownika (więcej). Użytkownik zawsze może skonfigurować cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.